Tam, gdzie muzyka jest głównym bohaterem czeka się na jej kolejne opisy, historyczne zmiany i kontrowersyjne postaci wprowadzające rewolucje. Jednak tam, gdzie muzyki nie spodziewamy się lub ledwo co majaczy ona w tle, staje się niezauważalna lub w pośpiechu czytania pominięta. Tak miałam czytając książki Jana Józefa Szczepańskiego. Do czasu…
Pewnego rodzaju oświecenie przyszło wraz z pracą magisterską z 2004 roku. Jej autorką jest Agnieszka Konka, a promotorem Stefan Zabierowski. Tytuł sam w sobie jest znaczący: Inspiracje kulturowe w twórczości literackiej Jana Józefa Szczepańskiego. Cały trzeci rozdział jest poświęcony muzyce. Szczepański w swoich Dziennikach opisuje wyjścia na koncerty, wrażenia po nich, jednak nie ma lub są bardzo rzadkie momenty spotkań z muzyką. Nie ma długich wpisów poświęconych wydawanym płytom czy opisu wspomnień ze słuchania konkretnego koncertu np. w radiu. Zaryzykowałabym wręcz stwierdzenie, że ta dziedzina sztuki w samych intymnych zapiskach krakowskiego pisarza jest jakby zaniedbana.
Natomiast uzupełnia ją praca Konki i jej skrupulatne wyszukiwanie muzyki w twórczości Szczepańskiego. Podzieliła tematykę na cztery podrozdziały: Muzyka jako symbol, Muzyka jako element integrujący, Wspomnienia z dzieciństwa i Muzyka jako sposób określenia tożsamości. Mylne jest wrażenie jakoby miały to być nudne, studenckie wywody i cytowania. Język, którym posługuje się Agnieszka Konka jest na tyle dopracowany, ale nienarzucający się, iż pozwala wybrzmieć samemu Szczepańskiemu.
Pierwsza część przytacza dwa przykłady muzyki traktowanej jako symbol. Akcje przytaczanych dwóch opowiadań (Koniec legendy ze zbioru Buty i inne opowiadania, 1956 oraz Granica ze zbioru Motyl, 1969) dzieje się w trakcie wojny i w poniekąd ważnym dniu, bo w noc sylwestrową. Nawiązania są do patriotycznych pieśni, ich znaczenia, pojawia się także hymn narodowy, a szczególnie jego wydźwięk jest silny w przełomowym momencie:
I wtedy, nieoczekiwanie, zabrzmiał drżący, starczy baryton profesora: Jeszcze Polska nie zginęła… Pochwycono pieśń po chwili, ze zdziwieniem, jakby ze wstydem. Ale już doktor Nowak podparł ją śmiałym, dźwięcznym tenorem, już odezwały się wzruszonym chórem kobiety. Michał nie słyszał własnego głosu, do głębi przejęty słowami – jak gdyby po raz pierwszy odkrywał ich treść. Tak było i tak jest znowu. Czyż istniał na świecie inny naród, który potrafi wyrazić w pieśni swój los równie prawdziwie i równie odważnie? [J.J. Szczepański, Granica w Motyl, s. 294].
Kolejny podrozdział skupia się na, jak pisze sama Konka, truizmie, że muzyka ma funkcje integrującą. Wraz z bohaterami opowiadań Polska jesień (1972) oraz Trzy czerwone róże (1982) czytelnik przenosi się m.in. do posiadłości w Goszycach, gdzie wieczory mijają m.in. na śpiewie. Kolejne wybrane przez autorkę cytaty pozwalają poczuć klimat wieczoru przy ciepłym świetle i pozornie bezpiecznym czasie [zob. J.J. Szczepański, Trzy czerwone róże, s. 42-43], by po chwili przenieść się na front i zamienić domowe melodie na żołnierskie przyśpiewki, które miały umilać, jeżeli w ogóle o takiej funkcji można mówić, czas przemarszu [zob. J.J. Szczepański, Polska jesień, s. 117 lub Bombardier z tomu Motyl, s. 242-243].
Trzecia część jest rozpoczęta stwierdzeniem, które dla nawet mało wnikliwego czytelnika jest sprawą oczywistą. Szczepański dużą część swojej twórczości opiera na metodzie autobiograficznej, z czym naturalnie łączy się kwestia wspomnień i nostalgii [o której pisał m.in. Stefan Gawliński w artykule Poetyka nostalgii w późnej twórczości Jana Józefa Szczepańskiego]. Muzyka, wspomnienia dotyczące konkretnych piosenek i potańcówek kolejno charakteryzują członków rodziny czy pierwszą miłość bohatera literackiego, Ksenią z Katowic, która również była partnerką na lekcjach tańca i w czasie prywatnych potańcówek. Wspomnianej Kseni Szczepański poświęcił opowiadanie Obca, które znajduje się w tomie Motyl. Znajdują się w nim opisy nie tylko panującej wtedy, przed wojną, modzie taneczno-muzycznej, ale także samych Katowic.
Ostatni rozdział dowodzi, że muzyka może być elementem pomocnym w określeniu tożsamości. Konka wskazuje jakoby młodzi szukają swojego sposobu wyrażenia się i odrzucają fortepian jako element przystający innej generacji, a gitarę traktują jako coś, co lepiej ich wyrazi. Szczepański w wielu swoich utworach podejmuje problematykę braku porozumienia między pokoleniami, którą wyraża przez muzykę lub sposób patrzenia na literaturę, czy wkraczając w tematy poza artystyczne, o odmiennym podejściu do walki za ojczyznę, ideach i światopoglądzie. Zostając przy muzyce, Szczepański w jednym z fragmentów wskazuje na swoje upodobania:
Z tego tytułu [pełnienia funkcji opiekuna aparatu radiowego] rościłem sobie pewne prawa do wyboru programów. Kiedy któregoś wieczoru szyby drżały od ryku na część brunetek i blondynek, nie wytrzymałem. Zgasiłem Kiepurę i wyszukałem na skali jakiś symfoniczny koncert. Wywołało to gwałtowne protesty kolegów. W sam środek ożywionej dyskusji wkroczył kapitan Leszczeński. – Nie podoba wam się Kiepura? – zapytał jadowitym tonem. Zameldowałem posłusznie, że nie mogę go znieść [J.J. Szczepański, Biały mazur w Historyjki, s. 37-38].
Szczególnie jestem wdzięczna tej pracy za zwrócenie mojej uwagi na opowiadanie z tomu Motyl pt. Koncert. Muzyce jest tam poświęcony dość krótki fragment, jednak intensywność doznań w trakcie słuchania koncertu młodego bohatera, gimnazjalisty, ze swoją bardzo trudną w relacjach babcią jest czymś, co zapamiętuje się na długo. Szczepański opisuje moment słuchania policzek w policzek przez trzeszczące słuchawki koncertu symfonicznego:
W słuchawce szumiało głucho. Narastał jakiś miękki, lecz potężny galop, a na jego tle zrywały się podmuchu pośpiesznego suchego bzyczenia. To wszystko piętrzyło się i wzdymało w jakiejś niezrozumiałej pasji, aż nagle pękło z metalicznym łoskotem, a z wybuchu tego wzniósł się jasny, wymowny głos strun, zachłystujący się coraz wyżej szybującym śpiewem. […] Przez moment membrana słuchawki milczała jakoś tak, jakby nagromadzone pod nią napięcie wydęło ją i uniemożliwiło dalsze wibracje. A potem niby deszcz zapluskały pełne ulgi oklaski. [J.J. Szczepański, Koncert w Motyl, s. 32].
Szczególnie wzruszający jest ten opis, gdyż później zawarty jest opis wzruszonej babki, która powtarza „Ot i koniec”, Ot i koniec już”, co na końcu opowiadania nabiera innego znaczenia i wysłuchany koncert wraz z tym enigmatycznym komentarzem staje się metaforą. Jaką? Zachęcam do lektury. Zdobycie tomu nie jest łatwe, ale warty poświęcenia.