Kilka słów o Nietaktach


komedowa_okladka_cmyk

Krzysztof Komeda Trzciński jest wciąż żywy, nie tylko za sprawą swoich kompozycji, nieśmiertelnej kołysanki, wspominających go wciąż w trakcie koncertów artystów i przyjaciół takich jak Jan Ptaszyn Wróblewski, Tomasz Stańko, czy też wznawianych wydań płyt. O pamięć o nim walczyła całe swoje życie jego żona, Zofia Komedowa Trzcińska de domo von Tittenbrun.

Żona Komedy była dla mnie tą wielką (nie)obecną; czasami gdzieś wspominaną, opisywana raczej zdawkowo. Poniekąd jej życie potwierdza powiedzenie, że za wielkimi tego świata muszą stać silne kobiety. Bardzo często odchodzą one w zapomnienie i nigdy nie mają szansy opowiedzieć swojej historii, przeżyć, doświadczeń; nie mogą przekazać przestróg, rad, czego i przede wszystkim kogo się wystrzegać, gdy jest się żona artysty. Dobrze, że Zofia wykorzystała okazję wypowiedzenia się. Nietakty to książka, która nie tylko dopełnia wizerunek Komedy i pokazuje jego życie z perspektywy żony, ale pokazuje także żonę.

Zośka Komedowa to była silna, zdecydowana w działaniach, momentami bezczelna kobieta. W trakcie czytania tych wspomnień poznaje się krok po kroku, jak jej charakter kształtował się przez różne doświadczenia; momentami są one bardzo trudne, związane z wojną, partyzantką, następnie z szybkim małżeństwem, urodzeniem dziecka, szyciem, szukaniem swojego miejsca, miasta, pracy, w końcu wejścia pełną para w świat PRL-owskiego jazzu i poznania Komedy. Zośka jako manadżerka, organizatorka, logistyk i ta, która załatwi wszystko, a szczególnie to, co jest niemożliwe, spełnia się totalnie. W jej opowieściach czuć emocje, szybkie tempo, brak snu i szczęście. Czasami ta jej (nad)aktywność, wywarzanie drzwi, nieprzebieranie w słowach (bo przekleństwo szybciej przemówi do wyobraźni i przekona niż ułożone na piśmie «Zwracam się z uprzejmą prośbą…») jest irytujące i mnie raz za razem pojawiała się myśl: Jak Trzciński mógł wytrzymać z taką babą? Ale z drugiej strony nie mógł wybrać sobie lepiej. Komedowa była jak maszyna; terminator nie do pokonania. Teoretycznie, gdyż fragmenty dotyczące wielu zdrad męża pokazują wrażliwą, kobiecą dumę, ale tylko na chwilę, bo już w kolejnym zdaniu tłumaczy, że ona wiedziała, iż Krzyś do świętych nie należał.

Co jest wartością tej książki to jej autentyczność. Wierzę w każde słowo, każde wspomnienie i każdę sytuację opisaną przez Komedową. Bezkompromisowość i brak strachu pozwalał jej na wyrażanie swoich często brutalnych opinii, ciętych ripost i gorzkich podsumowań tych, którzy współpracowali z nią i Trzcińskim. Polańskiemu i Frykowskiemu dostało się co nie miara. O Skolimowskim również na początku znajomości nie miała najlepszego zdania, nie wspominając kobiet-kochanek («tych kurw») Komedy, czy «pind» ze Stanów, które były zainteresowane tylko informacją, gdzie kupiła sweter, który nota bene był jej męża; stary, z zza długimi rękawami, wyblakły. Zośka miała magnes w sobie i przyciągała wiele osób; nie miała kompleksów i to czyniło ją silną, ale i odważną w poznawaniu nowych ludzi. Dodatkowo przez jej dar dobrej pamięci i wyjątkowo celnego wskazywania cech charakteru w książce mamy dopełnienie wielu postaci związanych z polskim i światowym środowiskiem artystycznym, a co może ważniejsze – opisała dużą część polskiej emigracji, ludzi, zwyczaje, trudne emocje towarzyszące im i ujawniające się szczególnie po alkoholu.

Zośkę interesowało prawdziwe życie, działanie, rozwiązywanie problemów, słuchanie innych i bycie wysłuchaną. Bo ten terminator w spódnicy zrobionej na szydełku jednak miał momenty zmęczenia, rezygnacji, zwątpienia. W jej życiu można odnaleźć trzy momenty, które prawie zaprowadziły ją na skraj przepaści. Po pierwsze czas bezczynności w Stanach, gdy Komeda jest u szczytu sławy, a ona pozostawiona w hotelu, czekająca. Druga sytuacja to jej szybki powrót z Europy do męża leżącego w śpiączce, a następnie organizacja jego przelotu do Polski i później pogrzebu. Trzecie doświadczenie jest związane z wyjazdem w Bieszczady i wejście w otwarty konflikt z «czerwonymi scyzorykami». Jednak bez tych doświadczeń, jak i bez wielu również dobrych, budujących chwil, Zośka nie byłaby tak barwną postacią, a Komeda nie miałby tak silnej i doskonałej szefowej.

Nietakty. Mój czas, mój jazz.

Zofia Komedowa Trzcińska

Wydawnictwo Szelest

2015

Podziel: